Witam ;)
Dawno nie dodałam rozdziału, ale ten rozdział dużo czasu mi zajął. Nie wiedziałam jak mamsię za niego wziąć, dlategotak długo to trwało. Obiecuję, żeto ostatni rozdział taki... bez akcji. Następny trochę zamiesza w życiu głównego bohatera troszkę (Już mam pomysł). Dlatego przecierpcie jeszcze ten i mam nadzieję, że w tym miesiącu jeszcze dodam jakiś rozdział.
ENJOY ! ;)
Wiki
P.s. Rozdziały raczej będę dodawać raz w miesiącu, bo to opowiadanie jest dla mnie takie bardziej "poważne " jeżeli można tak nazwać. Sami ocenicie ;) A i proszę o komentarze, bo to bardzo inspiruje i zachęca do pisania.
-Wreszcie jesteś!-krzyknęlismy do Jasona, ktory właśnie wchodził do baru.
- No.-powiedział wzruszając ramionami i siadając na taborecie obok mnie.- Whiskey.
-Ooo... Co tak słabo?- zapytał drwiacym tonem Lars. Ten zawsze musi cos powiedzieć. Jednak Newsted zignorował kolegę.
Urlich był bardzo zdziwiony, że basista nie zareagował na jego zaczepkę. Przeważnie ochodziło do, przynajmniej potyczek słownych. Jednak dzisiaj Jason był jakiś bardzo przybity.
-Ej!-zagaiłem do przyjaciela- Co jest?- poklepałem go po ramieniu. On popatrzył na mnie oczami pełnymi smutku, po czym znów spuścił głowę.
- Julie.- powiedział i wypił whiskey jednym haustem. Nie byłem bardzo zdziwiony. Ta dziewczyna była okropna! Cały czas chłopak przez nia cierpiał. Albo była zbyt zaborcza, albo miała go w dupie, a czasem nawet nie pozwalała mu występować, jednak on wtedy jej nie słuchał. No i jak można się spodziewać kończyło się to długą kłótnią.
- Co znowu ta diablica zrobiła?- zapytał James, lekko wkurzony. Ja zresztą też nie byłem zadowolony, że znowu między nimi coś złego się działo.
- Ah..-przejechał rękami po twarzy i zwócił się w naszą stronę- Ja już nie mogę chłopaki! Ta kobieta... No wkurwia mnie! Kocham ją, ale chyba to uczucie nie jest w stanie zwalczyć niechęci do niej...
- Ale co się stało?-zapytałem zdezorientowany.
- Kurwa zdradziła mnie! I jeszcze mi się za to obrywa! - krzyknął tak głośno, że ludzie zaczęli się oracać w naszą stronę.
- Ja pierdziele- zaczął Lars.- Kto chce ruchać takią wiedźmę? Sorry, bracie, ale no wiesz płasko z jednej i z drugiej plus ten charakter... Hej, jak ty kurwa mogłeś z nią żyć?!?
Lars jak zawsze musiał podsumować... Ale w sumie zgadzam się z nim wyjątkowo.
- Duńczyk ma rację- powiedział Hetfield. Na co wyżej wspomniany się oburzył. Nie lubił jak nazywaliśmy go "duńczykiem", albo "małym krasnalem".
W między czasie Jason zamówił jeszcze dwa piwa i dwie whiskey tylko dla siebie. A wokalista kończył już dziesiąty kufel.
- Dobra chłopie!- powiedziałem.-Weź się kurwa w garść! Idź do niej i jej wygarnij jaką jest szmatą.
- Al.. Ale...
- Kurwa, dasz radę!- powiedział James, przerywając by dopić kolejny kufel piwa.- Nie bądź baba.
- Akurat do tego jest blisko..- powiedział cicho Lars, jednak wiecie jak to pijany człowiek. Tylko myślał ,że nikt go nie słyszy. Walnąłem go w ten pusty łeb.
- Zamknij się pacanie- powiedziałem. Popatrzyłem na Jasona ze współczuciem. Duńczyk jeszcze bardziej go dobił swoim komentarzem. Teraz chłopak pił już trzecie whiskey.
- Nie-powiedział- Lars ma rację. Nie mogę być taki ciotowaty. Idę do niej i powiem co ,kurwa o niej myślę.- odsunął energicznie stołek, machnął nam reką na pożegnanie i wybiegł z klubu. Popatrzyliśmy na siebie zdziwieni.
Po chwili podeszła do nas jakaś dziewczyna. Miała blond włosy, zielone oczy i zieloną sukienkę na ramiączkach, pokazującą jej długie nogi.
- Hej-pwiedziała do Jamesa.- Jestem Clarysa i... - zarumieniła się lekko.-... Założyłam się z koleżankami, że wyciągnę cię na małe karaoke. Idziesz w to?- zapytała mrugając do niego. Hetfielda, jak nigdy, zamurowało.
- Ekh...e.... jasne?- powiedział z nutką niepewności. Nigdy nie wierzył do końca w swoje umiejętność wokalne. A teraz... karaoke?!? Niech i tak będzie. Chętnie się pośmieję.
- Swietnie- powiedziała blondyna- A tylko uprzedzam, jestem w tym świetna.- mówiąc to chwyciła wokalistę za dłoń i pociągnęła za sobą. James odwrócił się do nas i pokazał jaki jest szczęśliwy ,że "wyrwał laskę". Tak będzie oczywiściemówił wszystkim, bo w tym przypadku to ona to zrobiła.
- Już to widzę. Ból uszu za 5...4...3...2...1...- powiedział Lars. Dziewczyna wybrała kawałek Blondie. Jasne Hetfield i Blondie?!? No, ale ok. Nie moja sprawa. Po chwilisłychac było melodię z Heart of Glass. Zaczęła oczywiście Clarysa. Nie miała najgorszego głosu, ale James był w nią wpatrzony jak w jakąś lalę do ruchania. W sumie to jest duuże prawdopodobieństwo ,że na tym się skończy. Usmiechnąłem się mimowolnie na tę myśl.
- Uwaga- powiedziałem do perkusisty.- zaraz Het. -Obaj się zaśmialismy, a po chwili nie mogliśmy powstrzymac się od śmiechu, bo właśnie James śpiewał " Once I had a love and it was divine..." .
- Szkoda, że nie wziąłem swojej kamery- powiedział perkusista.
- Tak, będziesz tego kloca za sobą wszędzie nosił- powiedziałem wywracajac oczami.
- Mój drogi Kirku, tak się kurwa składa, że to KATERINA!- wykrzyknął ostatnie słowo.- Tak trudno zapamiętać? Jak wrócimy do nas tobędziesz musiał ja przeprosić.
Zaśmiałem się. Duńczyk kochał swoją kamerę jak żonę i jak tylko się z niej kpiło to od razu się wściekał.
Duet zszedł ze sceny. Hetfield jeszcze chwilę pogadał z tą dziewczyną, po czym z wielkim bananem na twarzy podszedł do nas.
- Rodzi się nowa gwiazda DISCO!- zaśmiał się Lars. James walnął go w głowę, po czym usiadł obok.
- Jak polowanie?-zapytałem śmiejąc się z kolegi.
- Ah...- powiedział niczym jakiś wrażliwy romantyk, który właśnie znalazł swoją muzę. A tak w ogóle jest coś takiego jak nie wrażliwy romantyk?!? Whatever.- Ona jest... no wiecie, inteligentna, błyskotliwa, ma...
- ...Wielkie cycki- Lars skrócił "męczarnie" koledze. Ten popatrzył na niego oburzony i powiedział, że jest bardzo ...powierzchowny! SERIO?!? Hetfield urzył takiego słowa. Nawet nie wiedziałem, że takie zna. Ok jest wspaniałym tekściarzem, ale tylko wtedy ma jakieś przebłyski mądrych słów. Zwykle wypowiada się... jak James Hetfield. Wyobrażacie sobie takiego... hmm... No nie wiem... dajmy na to Ozziego Osbourna ,który mówi "Azalisz waćpanna wygląda wybornie"? To właśnie o to chodzi.
- Dobra ja wracam do Claryssy,bo widzę jak mi puszcza oczko.- powiedział i z uśmiechem zboczeńca, szybkim krokiem znalazł się przy swojej milady.
Z Larsem zostaliśmy sami, ale nie na długo. Po chwili przyszły do nas jakieś panny, z wiadomą propozycją. Ja się chwilę ociągałem, jednak Lars, jak to on wiecznie napalony, czmychnął nie postrzerzenie z dziewczyną do wc.
Po chwili wachania jednak stwierdziłęm, że od życia też mi coś się należy, więc zawtórowałem przyjacielowi i już o chwili znalazłem się w kabinie wc.
Dziewczyna miała blond włosy ,które luźno opadały na jej ramiona; niebieskie oczy i wyglądem przypominała trochę Ciny Crafford. Była bardzo ładna, ale myslę, że pusta w środku. Nazwijmy rzeczy po imieniu. Myślę, że to była zwykła dziwka.
Cóż się dziwić, jak wyciąga nieznanego kolesia( a może i znanego ,bo nie wiem, czy słuchanaszej muzyki), tylko po to, żeby go zaspokoić, no to własnie jest panią lekkich obyczajów. Nawet nie zamieniłem z nią więcej niż dwa zdania.
Powoli zaczynałem dochodzić. Nawet nie wyobrażacie sobie jaka dobra była w tym co robi. W sumie cieszę się, że na ą trafiłem. W kabinie obokusłyszałem jęki Larsa, a po chwili coś w stylu "Dzięki mała" i zamykani drzwi do łazienki.
Koniec. Powiedziałęm jej uprzejmie, że dziękuję i wyszedłem. Poczułem się jednocześnie dobrze i źle. Dobrze, bo czułem się ożywiony, pełen energii; źle, bo wykorzystałem po niekąd tą dziewczynę. A może to ona mnie? W każdym razie, nie czułem się z tym dobrze. Jednak o chwili uświadomiłem sobie, że w końcu jestem Kirk Hammett - pieprzony gitarzysta Metalliki. I jakoś tak stwierdziłem, że to mi się należy. Wiem głupie myślenie. Takie egoistyczne, ale czy człowiek nie jest taką istotą? Przecież my zawsze myślimy o sobie. Często zostawiamy po sobie wiele zranionych ludzi, tylko po to ,aby dojść do tego jebanego celu. Często wracam do tych wspomnień z przeszłości i żałuje wielu rzeczy, ale gdybym ich nie zrobił nie miąłbym czego rzałować, co nie? Patrząc na takiego Larsa, czy Jamesa, oni pławią się w tych "luksusach". To one ich ispirują. Na przykład James spotykał się kiedys z taką jedną ćpunką (nie żeby na codzień przebywał z takimi ludźmi) i ona zainspirowała go do napisania Master of Puppets.
Też chcę, żeby moje doświadczenia były inspiracją do tworzenia świetnych riffów i solówek. Jak nie teraz to kiedy?
8 wrz 2014
3 sie 2014
Nominacje
Versatile Blogger Award i Liebster Blogger Award
Omg. Najpierw powiem ,że może jutro dodam jakiś rozdział czy coś.. ;p
Zaczynamy od pierwszej nominacji V... coś tam każdy wie o co chodzi ;D
Dobra to teraz coś jak zasady ;)
1.Trzeba podziękować nominującemu bloggerowi/bloggerce na blogu.
2.Pokazać nagrodę Versatile Blogger Award
3.Ujawnić 7 faktów o sobie.
Hmm... Ktoś sobie wymyślił... Ok .
I.Moją pasją poza muzyką jest fotografia( jeżeli możan to tak nazwać, bo to baaardzo amatorsko)
II Poszłam o rok wcześniej do szkoły i zamiast iść do pierwszej lo chodzę do drugiej
III Udało mi się, bo urodziłam się 31 marca ,a nie 1 kwietnia jako żart dla moich rodziców ;p
IV Kocham chodzić na koncerty. To jest coś a la moja pasja.
V. Uwielbiam muzykę. W sumie to prawie każdy gatunek ;)
VI. W przyszłości, albo chcę zostać animatorem społeczno-kulturalnym, albo chcę studiować na kryminalistyce *_* i ciągle nie wiem na co się wybrać. Może pomożecie?!? ;)
VII. Nienawidzę galaretki. Tak, nawet tej w delicjach ,a tym bardziej w mieszance krakowskiej.
4.Nominować 7 (lub więcej blogów)
nominuję pod koniec Prawie zrobione
5.Poinformować o tym nominowane blogi
Teraz Liebster:
Zasady:
- odpowiedzieć na 11 pytań
- zadać 11 pytań
- nominować 11 blogów (z wyjątkiem tego, który cię nominował)
To pytania od Illusion .
1. Ile masz lat?
16 ;)
2.Dlaczego zaczęłaś/łeś prowadzić bloga o TYM zespole?
To bardzo trudne pytanie. Zaczęło się po tym jak zaczęłam być adminką na stronie z opowiadaniami na fb( już nie jestem) i zaczęłam też czytać blogi o gunsach. Pamiętam jak pierwszy raz czytałam i komentowałyśmy z koleżankami i zaraziłam jedną z nich takim czytaniem ;) Potem stwierdziłam "Ej, ja też chcę!" I tak zaczęło się "The thing that called metal", a później stwierdziłam, że pisanie jest całkiem fajne i założyłam "I've never been gotten before" bo stwierdziłam, że wolę pisać o Slashu i gunsach ,niż o Metallice ,bo tamta historia była beznadziejna!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
3. Czego słuchasz na co dzień?
Przeważnie to jest rock. Czasem metal. Jednakże ostatnio słucham tez pop rocka jak np.: One Republic albo moje ukochane Imagine Dragons.
4. Czy znasz jakąś bloggerkę osobiście?
No nie wiem... . Nie no oczywiście moją Laurę (dla której jestem kaktusem ;p) i Viktorię ;P
5.Byłaś kiedykolwiek na jakimś koncercie? Jeśli tak, to jakim?
Omg! Lepszego pytania nie mogłaś zadać ... Byłam na wieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeelu koncertach. Nie będę wymieniać wszystkich. Napiszę tylko te na których byłam w tym roku: Black Sabbath, Aerosmith, Reingwolf(czy jak to się pisze xd), Walking Papers , Alter Bridge, Metallica <3 nbsp="" p="">
Ok to teraz na mnie kolej ;)
1.Jaki jest twój ulubiony film?
2.Znasz jakiegoś blogger/kę?
3.Jakich zespołów najczęściej słuchasz?
4. Dlaczego mówi się, że James Hetfield jest stołem ?
5. Jakie pytanie byś zadał/a gdybyś mogła/mógł zadać je swojemu największemu idolowi?
6. Gdybyś miał/a możliwość polecenia w każde miejsce na świecie, które byś wybrał/a?
7. Na ilu koncertach/byłaś/łeś? Które wspominasz jako najlepsze?
8. Czym jest dla ciebie muzyka?
9. Dlaczego zaczęłaś/ąłeś pisać bloga?
10. Czy słuchasz polskich zespołów? Jeśli tak to po jakie najczęściej sięgasz?
11. "Oddałbym wszystko, żeby wszystko mieć" to słowa piosenki Dawida Podsiało "4:30" promującej (moim zdaniem) jeden z najlepszych polskich filmów "Kamienie na Szaniec". Jak byś wytłumaczył/a ich sens? Jak ty je rozumiesz?
Ok no to macie pytania. Wiem ,że mogą być dziwne, ale co tam ;)
Dobra teraz nominacje.
Nominuję:
*Beautiful Disaster
*Chelle
*Konspiratorka
*Dash N' Bracket
*Stephanie
*Poison
*Vi
*Patty
*Ewelina Stanley
*Faith
*parlay
No to chyba tyle ;)
P.S. Tak to jest to samo co na moim drugim blogu ,ale ni chciało mi się tego jeszcze raz pisać ;)
3>
6. Gdzie się urodziłaś/eś?
W Krakowie i tak w szpitalu xd
7.Pasz jakieś zwierzęta? Jeśli tak to jakie?
Wiem że "pasz" miało być czy "masz" xd.Mam dwa psy, kota i z siedem rybek. Oprócz tego ślimaki w ogródku (fuj) większość bez skorupy(jeszcze gorzej ;/) i moje kochane pszczółki. Uwielbiam je fotografować. I zapomniałabym o moich kochanych zielonkach mieszkających pod choinką. Zielonki to są zwinnki, ale są zielone dlatego się tak nazywają xd
8. Lubisz Black Veil Brides? Jeśli tak, to za co?
Niestety nie słuchałam ich i wiem, że mówiłaś, żebym to zrobiła,ale jakoś tak... Dobra nie ma wymówek. Po prostu mi się nie chciało na początku, a potem zapomniałam.
9. Jeździsz na Woodstock? Jeśli tak, to jakie emocje ci towarzyszą?
Nie byłam nigdy na Woodstocku, ale baaaaaaaaaardzo chcę i myślę, że jest cień szans ,że w przyszłym roku mi się uda. Tylko muszę skombinować jakąś ekipę ;)
10. Jaki jest twój ulubiony zespół?
Metallika przede wszystkim. Ale kocham też inne zespoły jednak Meta jest na przedzie,bo to dzięki niej jestem taka jaka jestem i słucham tego czego słucham ;)
11." Gdy ktoś, kto mi jest światełkiem
Gaśnie nagle w biały dzień
Gdy na drodze za zakrętem
Przeznaczenie spotka mnie" ---> Z jakiej to piosenki?
No oczywiście mój kochany Perfect i Niepokonani ;)
1.Jaki jest twój ulubiony film?
2.Znasz jakiegoś blogger/kę?
3.Jakich zespołów najczęściej słuchasz?
4. Dlaczego mówi się, że James Hetfield jest stołem ?
5. Jakie pytanie byś zadał/a gdybyś mogła/mógł zadać je swojemu największemu idolowi?
6. Gdybyś miał/a możliwość polecenia w każde miejsce na świecie, które byś wybrał/a?
7. Na ilu koncertach/byłaś/łeś? Które wspominasz jako najlepsze?
8. Czym jest dla ciebie muzyka?
9. Dlaczego zaczęłaś/ąłeś pisać bloga?
10. Czy słuchasz polskich zespołów? Jeśli tak to po jakie najczęściej sięgasz?
11. "Oddałbym wszystko, żeby wszystko mieć" to słowa piosenki Dawida Podsiało "4:30" promującej (moim zdaniem) jeden z najlepszych polskich filmów "Kamienie na Szaniec". Jak byś wytłumaczył/a ich sens? Jak ty je rozumiesz?
Ok no to macie pytania. Wiem ,że mogą być dziwne, ale co tam ;)
Dobra teraz nominacje.
Nominuję:
*Beautiful Disaster
*Chelle
*Konspiratorka
*Dash N' Bracket
*Stephanie
*Poison
*Vi
*Patty
*Ewelina Stanley
*Faith
*parlay
No to chyba tyle ;)
P.S. Tak to jest to samo co na moim drugim blogu ,ale ni chciało mi się tego jeszcze raz pisać ;)
3>
2 sie 2014
51?!? Serio?
Zacznijmy od tradycyjnego
Happy Birthday to youHappy Birthday to you
Happy Birthday dear vocalist
Happy Birthday to youuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu
Dla kogo tak "wspaniała" pieśń?
Dla autora między innymi takich słów
" How does it feel to be alive?!", które poruszają publikę za każdym razem kiedy to wypowie. Nasz kochany
JAMES HETFIELD!
Uwielbiam Cię i myślę, że nie tylko ja ;)
I wiem, że tego nie przeczytasz, ale chuj.
Życzę Ci mnóstwa zdrowia, bo teraz to tobie potrzebne; dużo energi; spełnienia marzeń, tych które jeszcze się nie spełniły oraz jeszcze z 50 koncertów w Polsce (najlepiej w Kraków Arenie ;P) tak zajebistych jak ten w tym roku <3 p="">Dziękuje za to co robisz i rób to dalej przez następne 51 lat i dłużej!;)
666 lat!
3>
31 lip 2014
II ~Life is for my own to live my own way~
Witam!
Miałam dodać najpierw wczoraj, potem jutro, ale dodaję dzisiaj. Nie wiem dlaczego. ;) Mam nadzieję, że wytrzymacie z kolejnym beznadziejnym rozdziałem, bo niestety, ale pierwsze takie są... Ale jakoś trzeba przedstawić zarys twgo wszystkiego...
No nie ważne. ENJOY! I zachęcam do komentowania, bo to bardzo motywuje!
No i dedyk dla Illusion ,bo jest cierpliwa mimo wszystko ;) Dziękuję Ci ^^
Wiki
______________________________________________________
Usłyszałem gwizd czajnika i wybiegłem do kuchni. Wyciągnąłem z szafki ,przy lodówce woreczek z herbatą i wrzuciłem do wcześniej przygotowanego kubka. Zalałem wrzątkiem ,po czym dolałem troszkę (czyt. 1/3 butelki xd) rumu. Poczułem ten cudowny aromat herbaty... Mmmmmm....
Tego mi było trzeba.
Wypiłem łyczek. Ciepło rozprzestrzeniło się po całym moim ciele.
Postawiłem kubek na blacie i zajrzałem do lodówki. Świeciła pustkami. Jak zwykle. Sześciopak piwa, butelka Daniels'a, spleśniały ser, trochę mleka do kawy (niestety obawiam się ,że także po dacie ważności), jakiś sok i trzy jogurty - podstawa mojego przetrwania. Wziąłem jeden z nich i razem z herbatą zaniosłem do salonu. Rozsiadłem się w fotelu, tak na marginesie jest bardzo wygodny, i zajadałem się moim jogurcikiem.
Jak mogłem dopuścić do tego, że moja kobieta mnie nie chciała, tylko poleciała na jakiegoś jebanego casanove. Pewnie nim nie jest, ale myśląc tak lepiej się czuję.
Kurwa! Trzeba mieć szczęście i być mną. Dlaczego tak się zakochałem? Jestem przecież Hammett, kobiety za mną latają, a ja musiałem obdarzyć uczuciem jedną kobietę, która w ciągu jednej minuty zmieniła moje życie w czarną pustkę. Ej! Kirk! Weź się w garść stary! Nie możesz się tak użalać nad sobą! Minęły... 2 lata?!? A ty ciągle o jednym... Niby tak... Nie powinienem o niej myśleć! Pieprzyć Becky! Ciekawe jak jej się teraz układa z "mężczyzną jej życia"?
Moje przemyślenia przerwał dźwięk dzwonka. Wstając popatrzyłem na swoje dłonie. Podczas moich "przemyśleń" musiałem mimowolnie zacisnąć je w pięści. Podszedłem do drzwi. James.
- Siema stary! -przywitał się uściskiem dłoni.- Ciągle nie mogę uwierzyć w to, że się od nas wyprowadziłeś. Chodź minął jakiś jebany rok.- uśmiechnął się do mnie.
- Potrzebowałem trochę prywatności. Myślę jednak, że to nie gra jakiejś dużej roli. No wiesz i tak często jestem u was.- uśmiechnąłem się, zamykając za moim gościem drzwi.- Czego się napijesz?
- Może piwa. Masz?- zapytał patrząc błagalnie. Zaśmiałem się, widząc jego minę.
- Jasne.- i poszliśmy. James rozsiadł się na kanapie,a ja wyciągnąłem puszkę i podałem przyjacielowi.
- Nie pijesz?- zapytał zdziwiony.
- Nie, mam herbatę- pokazałem mu kubek.
- Kirk, ty mój kochany gitarzysto - coraz dziwniejszy się stajesz.- powiedział James najpierw udając bardzo poważnego ,ale potem wybuchając śmiechem.
- Oj, wal się!- powiedziałem- To co z tą trasą?- zapytałem, bo właśnie przypomniałem powód wizyty wokalisty.
- O! Właśnie. - uśmiechnął się do mnie- Kurwa, mamy problem. Organizator. Nie chce przystać na nasze kilka warunków umowy, zjebus.
- Na jakie konkretnie?- zapytałem, domyślając się o które chodzi.
- Nie zgadza się na 3 butelki alkoholu przed i po koncercie dla każdego!-powiedział to z takim wyrzutem, jak dziecko, które nie dostanie cukierka.- No i najważniejsze. Nie zgadza się na groupies!!- tak myślałem.- Rozumiesz to stary! Ja nie dam rady!
- Dobra, to jest trochę pojebane. Jak tak można?- zapytałem oburzony- Jesteśmy pieprzonym zespołem, który ma prawo do jakiś udogodnień! Przecież to my jesteśmy gwiazdą, a nie on. Nie można im powiedzieć, że inaczej położymy koncert?- zapytałem z nadzieją.
- Myślisz, że nie próbowaliśmy?- powiedział Hetfield wyjmując drugiego browara z lodówki.- Cliff awanturował się z tym kolesiem. Ale wiesz jak to organizator. On "wymaga".
- Wiem,wiem, ale zastanawiam się dlaczego do cholery mu nie pasuje!!! Damy z siebie wtedy 1150% i więcej!
- No... nie wiem co mamy ,kurwa, zrobić?
- Ja też już nie mam pomysłów. - powiedziałem załamując ręce- Kurde, Cliff jest naszym menago, więc on powinien coś z tym robić!
James schował twarz w dłonie
- Myślałem, że to turnee po Brazyli będzie zajebiste.- powiedziałem.- No wiesz podczas ostatniego poznałem...
- Kirk! -upomniał mnie. I dobrze. Posmutniałem przypominając sobie ten dzień.- Ogarnij się!
- Dobra, dobra.
- Myślę, że będzie genialne, jeżeli patrzeć na aspekt turnee, a nie organizacji.
Popatrzyłem na niego zdziwiony.
- Aspekt? Znasz takie słowa? Po pijaku?-zapytałem zszokowany.
- Ej! No weź! W końcu jestem "wielkim poetą"- zaśmialiśmy się.- Wiesz te brazylijskie kobiety...- rozmarzył się James. Pacnąłem przyjaciela po ramieniu, po czym znowu zaczęliśmy się śmiać.
-... ten alkohol.- dokończyłem.
- No! Właśnie! Jak mogłem zapomniec o czymś tak ważnym!- powiedział.- Ej, Kirk.-Popatrzyłem na przyjaciela- Razem z Larsem i może z Jaseonem ,jeśli ruszy swoje dupsko, idziemy do klubu, dzisiaj wieczorem. Przyłączysz się do nas?
- Hmm... Jasne dlaczego nie? I tak nie mam co robić.
- Dobra to widzimy się za jakieś dwie godziny w Whiskey, bo musimy jeszcze coś tam zrobić. To ja się już będę zbierał, bo ten jebany duńczyk rozwali całą chałupę, bo znowu "Jason go wkurwił"- mówiąc to Hetfield sparodiował perkusistę. Zaczął wymachiwać rękami niczym jakaś cizia. No nie mogłem się nie śmiać. A, że podobno mój śmiech jest zaraźliwy, po chwili oboje już "leżeliśmy" ze śmiechu. Jednak James przypomniał sobie ,że musi wrócić i poszedł.
A ja udałem się do salonu ,aby posprzątać po moim gościu. Że co kurwa? Sześć puszek po piwie?!? Kiedy ten zjebus to wszystko wychlał? Nawet nie zauważyłem...
No trudno. Na szczęście idziemy do tego klubu...
Nastawiłem sobie budzik na półtorej godziny ,żeby nie zapomnieć wyjść. No dobra, myślę, że nikt by nie zapomniał, jednakże tak było bezpieczniej. I w sumie dobrze, że tak zrobiłem, bo bym się zaczytał w moim komiksie. Uwielbiam te historie o potworach atakujących miasta i tych "bohaterach".
Wychodząc z mieszkania spotkałem moją sąsiadkę. Wredną babę jagę, która jak tylko mnie zobaczy robi znak krzyża i krzyczy "satanista". Ja zawsze przewracam oczami i mówię najmilszym tonem jakim potrafię " Dzień dobry pani Churcher". Tak serio ma takie nazwisko! Nieźle co.
Miałam dodać najpierw wczoraj, potem jutro, ale dodaję dzisiaj. Nie wiem dlaczego. ;) Mam nadzieję, że wytrzymacie z kolejnym beznadziejnym rozdziałem, bo niestety, ale pierwsze takie są... Ale jakoś trzeba przedstawić zarys twgo wszystkiego...
No nie ważne. ENJOY! I zachęcam do komentowania, bo to bardzo motywuje!
No i dedyk dla Illusion ,bo jest cierpliwa mimo wszystko ;) Dziękuję Ci ^^
Wiki
______________________________________________________
Usłyszałem gwizd czajnika i wybiegłem do kuchni. Wyciągnąłem z szafki ,przy lodówce woreczek z herbatą i wrzuciłem do wcześniej przygotowanego kubka. Zalałem wrzątkiem ,po czym dolałem troszkę (czyt. 1/3 butelki xd) rumu. Poczułem ten cudowny aromat herbaty... Mmmmmm....
Tego mi było trzeba.
Wypiłem łyczek. Ciepło rozprzestrzeniło się po całym moim ciele.
Postawiłem kubek na blacie i zajrzałem do lodówki. Świeciła pustkami. Jak zwykle. Sześciopak piwa, butelka Daniels'a, spleśniały ser, trochę mleka do kawy (niestety obawiam się ,że także po dacie ważności), jakiś sok i trzy jogurty - podstawa mojego przetrwania. Wziąłem jeden z nich i razem z herbatą zaniosłem do salonu. Rozsiadłem się w fotelu, tak na marginesie jest bardzo wygodny, i zajadałem się moim jogurcikiem.
Jak mogłem dopuścić do tego, że moja kobieta mnie nie chciała, tylko poleciała na jakiegoś jebanego casanove. Pewnie nim nie jest, ale myśląc tak lepiej się czuję.
Kurwa! Trzeba mieć szczęście i być mną. Dlaczego tak się zakochałem? Jestem przecież Hammett, kobiety za mną latają, a ja musiałem obdarzyć uczuciem jedną kobietę, która w ciągu jednej minuty zmieniła moje życie w czarną pustkę. Ej! Kirk! Weź się w garść stary! Nie możesz się tak użalać nad sobą! Minęły... 2 lata?!? A ty ciągle o jednym... Niby tak... Nie powinienem o niej myśleć! Pieprzyć Becky! Ciekawe jak jej się teraz układa z "mężczyzną jej życia"?
Moje przemyślenia przerwał dźwięk dzwonka. Wstając popatrzyłem na swoje dłonie. Podczas moich "przemyśleń" musiałem mimowolnie zacisnąć je w pięści. Podszedłem do drzwi. James.
- Siema stary! -przywitał się uściskiem dłoni.- Ciągle nie mogę uwierzyć w to, że się od nas wyprowadziłeś. Chodź minął jakiś jebany rok.- uśmiechnął się do mnie.
- Potrzebowałem trochę prywatności. Myślę jednak, że to nie gra jakiejś dużej roli. No wiesz i tak często jestem u was.- uśmiechnąłem się, zamykając za moim gościem drzwi.- Czego się napijesz?
- Może piwa. Masz?- zapytał patrząc błagalnie. Zaśmiałem się, widząc jego minę.
- Jasne.- i poszliśmy. James rozsiadł się na kanapie,a ja wyciągnąłem puszkę i podałem przyjacielowi.
- Nie pijesz?- zapytał zdziwiony.
- Nie, mam herbatę- pokazałem mu kubek.
- Kirk, ty mój kochany gitarzysto - coraz dziwniejszy się stajesz.- powiedział James najpierw udając bardzo poważnego ,ale potem wybuchając śmiechem.
- Oj, wal się!- powiedziałem- To co z tą trasą?- zapytałem, bo właśnie przypomniałem powód wizyty wokalisty.
- O! Właśnie. - uśmiechnął się do mnie- Kurwa, mamy problem. Organizator. Nie chce przystać na nasze kilka warunków umowy, zjebus.
- Na jakie konkretnie?- zapytałem, domyślając się o które chodzi.
- Nie zgadza się na 3 butelki alkoholu przed i po koncercie dla każdego!-powiedział to z takim wyrzutem, jak dziecko, które nie dostanie cukierka.- No i najważniejsze. Nie zgadza się na groupies!!- tak myślałem.- Rozumiesz to stary! Ja nie dam rady!
- Dobra, to jest trochę pojebane. Jak tak można?- zapytałem oburzony- Jesteśmy pieprzonym zespołem, który ma prawo do jakiś udogodnień! Przecież to my jesteśmy gwiazdą, a nie on. Nie można im powiedzieć, że inaczej położymy koncert?- zapytałem z nadzieją.
- Myślisz, że nie próbowaliśmy?- powiedział Hetfield wyjmując drugiego browara z lodówki.- Cliff awanturował się z tym kolesiem. Ale wiesz jak to organizator. On "wymaga".
- Wiem,wiem, ale zastanawiam się dlaczego do cholery mu nie pasuje!!! Damy z siebie wtedy 1150% i więcej!
- No... nie wiem co mamy ,kurwa, zrobić?
- Ja też już nie mam pomysłów. - powiedziałem załamując ręce- Kurde, Cliff jest naszym menago, więc on powinien coś z tym robić!
James schował twarz w dłonie
- Myślałem, że to turnee po Brazyli będzie zajebiste.- powiedziałem.- No wiesz podczas ostatniego poznałem...
- Kirk! -upomniał mnie. I dobrze. Posmutniałem przypominając sobie ten dzień.- Ogarnij się!
- Dobra, dobra.
- Myślę, że będzie genialne, jeżeli patrzeć na aspekt turnee, a nie organizacji.
Popatrzyłem na niego zdziwiony.
- Aspekt? Znasz takie słowa? Po pijaku?-zapytałem zszokowany.
- Ej! No weź! W końcu jestem "wielkim poetą"- zaśmialiśmy się.- Wiesz te brazylijskie kobiety...- rozmarzył się James. Pacnąłem przyjaciela po ramieniu, po czym znowu zaczęliśmy się śmiać.
-... ten alkohol.- dokończyłem.
- No! Właśnie! Jak mogłem zapomniec o czymś tak ważnym!- powiedział.- Ej, Kirk.-Popatrzyłem na przyjaciela- Razem z Larsem i może z Jaseonem ,jeśli ruszy swoje dupsko, idziemy do klubu, dzisiaj wieczorem. Przyłączysz się do nas?
- Hmm... Jasne dlaczego nie? I tak nie mam co robić.
- Dobra to widzimy się za jakieś dwie godziny w Whiskey, bo musimy jeszcze coś tam zrobić. To ja się już będę zbierał, bo ten jebany duńczyk rozwali całą chałupę, bo znowu "Jason go wkurwił"- mówiąc to Hetfield sparodiował perkusistę. Zaczął wymachiwać rękami niczym jakaś cizia. No nie mogłem się nie śmiać. A, że podobno mój śmiech jest zaraźliwy, po chwili oboje już "leżeliśmy" ze śmiechu. Jednak James przypomniał sobie ,że musi wrócić i poszedł.
A ja udałem się do salonu ,aby posprzątać po moim gościu. Że co kurwa? Sześć puszek po piwie?!? Kiedy ten zjebus to wszystko wychlał? Nawet nie zauważyłem...
No trudno. Na szczęście idziemy do tego klubu...
Nastawiłem sobie budzik na półtorej godziny ,żeby nie zapomnieć wyjść. No dobra, myślę, że nikt by nie zapomniał, jednakże tak było bezpieczniej. I w sumie dobrze, że tak zrobiłem, bo bym się zaczytał w moim komiksie. Uwielbiam te historie o potworach atakujących miasta i tych "bohaterach".
Wychodząc z mieszkania spotkałem moją sąsiadkę. Wredną babę jagę, która jak tylko mnie zobaczy robi znak krzyża i krzyczy "satanista". Ja zawsze przewracam oczami i mówię najmilszym tonem jakim potrafię " Dzień dobry pani Churcher". Tak serio ma takie nazwisko! Nieźle co.
23 lip 2014
I. ~ Break this empty shell forever more ~
Hej!
Może trochę nudnawy, ale to pierwszy rozdział i powoli będzie się rozkręcać. Mam nadzieję, ze nie zawiodłam was tym pierwszym rozdziałem.
Zapraszam do czytania i komentowania ;)
Wiki
Oślepiające światło. Pstryk.
-Poczekaj, to już ostatnie.- powiedział mój dobry kumpel Ross. Często robił nam zdjęcia, ale najbardziej jarało mnie to, że on robił je także takim zespołom jak Black Sabbath, Led Zeppelin czy tym... no.. co lubi ich Lars... Guns n' Roses! Właśnie. I powiem więcej, był w tym zajebisty. Ogółem to nie lubię mieć robionych zdjęć. To jest bardzo krępujące. Ale kiedy Ross je robi czuję się dużo pewniej.
Byliśmy na cmentarzu... Tak, wiem że to dziwne. Kto robi sesję na cmentarzu?!? Ale wiecie co? Gówno mnie to obchodzi co sobie myślicie. Ważne, żeby wczuć się w klimat i żeby pokazać siebie.
Stwierdziłem: "No dobra, walę to!" i stanąłem zwyczajnie pod nagrobkiem, z którego "wyrastał" wielki krzyż z napisem "I am the resurection and the life"*. Bardzo inspirujące.
Chwyciłem swojego pięknego Flyinga V i popatrzyłem w obiektyw. Odruchowo zacząłem grać "Enter Sandman", bo ... w sumie to nie wiem. Jakoś tak ręce same się układały. No, w sumie to był pierwszy riff ,który ułożyłem i został wykorzystany jako główny w naszej piosence.
W tym czasie Halfin zdążyć cyknąć zdjęcie.
- No, kurwa! Wreszcie mamy to!- wykrzyknął.
Ja z wrażenia, aż spojrzałem na niego zza okularów.
- Szczerzysz się jak mysz do sera.- powiedziałem śmiejąc się z kolegi.
- No chodź ,zobacz.- przywołał mnie ręką do siebie. Podszedłem i zajrzałem mu przez ramię.- Co myślisz?- zapytał pokazując fotkę, którą zrobił przed chwilą.
- Wiesz...-zacząłem. Była genialna, tylko jedna rzecz mnie trochę dobiła. -wyglądam trochę staro.- stwierdziłem na co Ross wybuchnął niekontrolowanym śmiechem, ledwo przytrzymując aparat w ręku.- Co się śmiejesz? Wyglądam na jakieś 40 lat!
- Nie żebyś właśnie zaczął 31. rok życia.- zaśmiał się Ross.
- Spierdalaj!- powiedziałem i zabrałem swoją gitarę, którą odłożyłem przy nagrobku.
- Kirky! Stary, no!- krzyczał za mną. Ja tylko zaśmiałem się z tej sytuacji. W sumie zabawne. Ja, Kirk Hammett, gitarzysta wielkiego zespołu Metallica , przejmuje się tym, że wyglądam staro?!? No, kurwa co z tym światem się porobiło. Trudno, pierdolę!Jestem jaki jestem.
- Ross, ja spadam do domu. James ma przyjść obgadać szczegóły trasy.
- Ok, na razie Kirk! Zadzwonię jak będziesz mi potrzebny.- uśmiechnął się do mnie na pożegnanie.
Szybko wsiadłem do samochodu i ruszyłem do mojego mieszkania.
Może to i dziwne. W końcu dobrze zarabiam, a zwłaszcza po sukcesie Czarnego albumu, ale nie potrzebuje wiele. Poza tym nie lubię dużych domów, bo czuję się w nich taki samotny...
Minęły już dwa lata od kiedy... Kirk! Kurwa! Nie! Ona nie może ci zaprzątać myśli! Masz już wystarczająco dużo zmartwień! Ale ona była wyjątkowa... No i co to kurwa ma cię obchodzić! JUŻ NIE JESTEŚCIE RAZEM I NIE BĘDZIECIE! To ona cię zdradziła, a nie ty ją. Ty byś tego nie zrobił. Chodź, może...
Teraz to już nie wiem ,co mógłbym ,a co nie.
Brakuje mi Cliffa. On by mnie wziął jebnął i bym się kurwa ogarnął! A tak...6 jebanych lat, stary. Dlaczego akurat ty, a nie któryś z nas. Kurwa!
Ciągle nie mogę pogodzić się z jego odejściem. Był kimś więcej niż tylko basistą Metalliki. Był moim najlepszym przyjacielem. Tylko on mnie rozumiał. Jasne, jest Lars i James, ale jest to coś innego. Oni są czymś w rodzaju... samców alfa. To oni założyli zespół i mają więcej do powiedzenia. A my, z Cliffem się dobrze dogadywaliśmy. Z nim było mi lepiej. A teraz... Nie ma go! I to dlatego, że spał na MOIM łóżku. Mogłem to być JA.
Właśnie podjechałem pod dom. Wjechałem do podziemnego parkingu (takie luksusy tylko w L.A.) i zaparkowałem samochód. Chwilę nie wysiadałem. Pogrążyłem się w myślach. O Becky i Cliffie...
Kiedy tylko się ocknąłem z tego "transu", wyciągnąłem futerał z gitarą, kluczyki i portfel. Zatrzasnąłem drzwi po czym przekręciłem kluczyk w klamce, żeby je zamknąć. Westchnąłem i udałem się na szóste piętro do mojego mieszkania. Wszedłem do przedpokoju. Ściągając buty ruszyłem głębiej do środka. Wszedłem do całkiem dużego salonu otwartego na kuchnię, która była już dużo mniejsza.
W salonie ,przy ścianie obok drzwi ,miałem dużą komodę, a na niej adapter i pudło winyli. Przy oknie była kanapa, a po jej przeciwnej stronie (bliżej kuchni) był telewizor. Na środku pokoju był biały stolik, na którym razem z resztą (tj. Jamesem, Larsem i Jasonem) nabazgraliśmy wielkie logo naszego zespołu, a w okół niego mniejsze loga innych zespołów. Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj.
Siedzieliśmy sobie na kanapie, każdy ma już dziesiątego browara w ręce, z wyjątkiem Jamesa- on miał już siedemnaste. W powietrzu unosił się słodki zapach najmilszego narkotyku jaki dała matka natura. Marihuana... Ale bym sobie zapalił. Anyway... Co chwila któryś z nas rzucał jakimś sucharkiem typu: "Jakiej dziewczynie najlepiej wychodzi taniec? DANCE" (tu następowała wielka salwa śmiechu) albo "Przychodzi Jason do lekarza, a lekarz też Lars" itd. I nagle James mówi
"Metallica". My patrzymy na niego jak na debila.
" Metallica"- powtarza. "Metallica kurwa! Brakuje tytaj naszego jebanego zespołu"- krzyknął (czyt. ryknął) pokazując na mój stół. Razem z resztą popatrzyliśmy na siebie z nie małym zdziwieniem. Hetfieldowi często tak odpierdala po alkoholu, ale co on kurwa ma na myśli.
"No to, kurwa ,przynieś mi ten jebany marker!"- ryknął James. Posłusznie wstałem i wyciągnąłem z komody jakiś czarny pisak.
"Masz"-powiedziałem podając mu przedmiot.
Obserwowaliśmy zaciekawieni co on zrobi. A on zaczął bazgrać nasze logo na całym stole. Razem z chłopakami zdziwieni, ale jednocześnie rozbawieni, przyłączyliśmy się do przyjaciela.
Rysowaliśmy logo różnych zespołów np.: Black Sabbath, Van Halen, Faith no more, czy Diamond Head Na każdej z nóg podpisaliśmy się notatką z krótkim dopiskiem. Lars na przykład napisał "Ale mnie kurwa swędzą jaja!"
Poszedłem do czajnika i nastawiłem wodę na herbatę. Ostatnio zawsze ją piję. Powoli zaczynam ograniczać alkohol (ta, jasne) i myślę, że to jest mój odpowiednik tych wszystkich trunków.
Przeszedłem przez salon do sypialni, odłożyć swoja gitarę. Sypialnia była całkiem duża. Wcześniej na jej miejscu były dwa pokoje, ale wyburzyłem ścianę je dzielącą i tak oto mam dużą sypialnię.
Ściany pomalowałem na czarno z wyjątkiem tej ,na której jest okno, a pomiędzy nim półki z książkami. Tą ścianę pomalowałem na fioletowo.
Na środku pokoju, od frontu można zobaczyć moje łóżko. Po jego prawej stronie jest wielka, stara szafa, niczym z jakiegoś zajebistego horroru. Po całej podłodze walają się moje komiksy, a na kilku półkach można zobaczyć moje kolekcjonerskie figurki. Jestem z nich tak bardzo dumny.
____________________________________________
* "Jestem zmartwychwstaniem i życiem"
Może trochę nudnawy, ale to pierwszy rozdział i powoli będzie się rozkręcać. Mam nadzieję, ze nie zawiodłam was tym pierwszym rozdziałem.
Zapraszam do czytania i komentowania ;)
Wiki
Oślepiające światło. Pstryk.
-Poczekaj, to już ostatnie.- powiedział mój dobry kumpel Ross. Często robił nam zdjęcia, ale najbardziej jarało mnie to, że on robił je także takim zespołom jak Black Sabbath, Led Zeppelin czy tym... no.. co lubi ich Lars... Guns n' Roses! Właśnie. I powiem więcej, był w tym zajebisty. Ogółem to nie lubię mieć robionych zdjęć. To jest bardzo krępujące. Ale kiedy Ross je robi czuję się dużo pewniej.
Byliśmy na cmentarzu... Tak, wiem że to dziwne. Kto robi sesję na cmentarzu?!? Ale wiecie co? Gówno mnie to obchodzi co sobie myślicie. Ważne, żeby wczuć się w klimat i żeby pokazać siebie.
Stwierdziłem: "No dobra, walę to!" i stanąłem zwyczajnie pod nagrobkiem, z którego "wyrastał" wielki krzyż z napisem "I am the resurection and the life"*. Bardzo inspirujące.
Chwyciłem swojego pięknego Flyinga V i popatrzyłem w obiektyw. Odruchowo zacząłem grać "Enter Sandman", bo ... w sumie to nie wiem. Jakoś tak ręce same się układały. No, w sumie to był pierwszy riff ,który ułożyłem i został wykorzystany jako główny w naszej piosence.
W tym czasie Halfin zdążyć cyknąć zdjęcie.
- No, kurwa! Wreszcie mamy to!- wykrzyknął.
Ja z wrażenia, aż spojrzałem na niego zza okularów.
- Szczerzysz się jak mysz do sera.- powiedziałem śmiejąc się z kolegi.
- No chodź ,zobacz.- przywołał mnie ręką do siebie. Podszedłem i zajrzałem mu przez ramię.- Co myślisz?- zapytał pokazując fotkę, którą zrobił przed chwilą.
- Wiesz...-zacząłem. Była genialna, tylko jedna rzecz mnie trochę dobiła. -wyglądam trochę staro.- stwierdziłem na co Ross wybuchnął niekontrolowanym śmiechem, ledwo przytrzymując aparat w ręku.- Co się śmiejesz? Wyglądam na jakieś 40 lat!
- Nie żebyś właśnie zaczął 31. rok życia.- zaśmiał się Ross.
- Spierdalaj!- powiedziałem i zabrałem swoją gitarę, którą odłożyłem przy nagrobku.
- Kirky! Stary, no!- krzyczał za mną. Ja tylko zaśmiałem się z tej sytuacji. W sumie zabawne. Ja, Kirk Hammett, gitarzysta wielkiego zespołu Metallica , przejmuje się tym, że wyglądam staro?!? No, kurwa co z tym światem się porobiło. Trudno, pierdolę!Jestem jaki jestem.
- Ross, ja spadam do domu. James ma przyjść obgadać szczegóły trasy.
- Ok, na razie Kirk! Zadzwonię jak będziesz mi potrzebny.- uśmiechnął się do mnie na pożegnanie.
Szybko wsiadłem do samochodu i ruszyłem do mojego mieszkania.
Może to i dziwne. W końcu dobrze zarabiam, a zwłaszcza po sukcesie Czarnego albumu, ale nie potrzebuje wiele. Poza tym nie lubię dużych domów, bo czuję się w nich taki samotny...
Minęły już dwa lata od kiedy... Kirk! Kurwa! Nie! Ona nie może ci zaprzątać myśli! Masz już wystarczająco dużo zmartwień! Ale ona była wyjątkowa... No i co to kurwa ma cię obchodzić! JUŻ NIE JESTEŚCIE RAZEM I NIE BĘDZIECIE! To ona cię zdradziła, a nie ty ją. Ty byś tego nie zrobił. Chodź, może...
Teraz to już nie wiem ,co mógłbym ,a co nie.
Brakuje mi Cliffa. On by mnie wziął jebnął i bym się kurwa ogarnął! A tak...6 jebanych lat, stary. Dlaczego akurat ty, a nie któryś z nas. Kurwa!
Ciągle nie mogę pogodzić się z jego odejściem. Był kimś więcej niż tylko basistą Metalliki. Był moim najlepszym przyjacielem. Tylko on mnie rozumiał. Jasne, jest Lars i James, ale jest to coś innego. Oni są czymś w rodzaju... samców alfa. To oni założyli zespół i mają więcej do powiedzenia. A my, z Cliffem się dobrze dogadywaliśmy. Z nim było mi lepiej. A teraz... Nie ma go! I to dlatego, że spał na MOIM łóżku. Mogłem to być JA.
Właśnie podjechałem pod dom. Wjechałem do podziemnego parkingu (takie luksusy tylko w L.A.) i zaparkowałem samochód. Chwilę nie wysiadałem. Pogrążyłem się w myślach. O Becky i Cliffie...
Kiedy tylko się ocknąłem z tego "transu", wyciągnąłem futerał z gitarą, kluczyki i portfel. Zatrzasnąłem drzwi po czym przekręciłem kluczyk w klamce, żeby je zamknąć. Westchnąłem i udałem się na szóste piętro do mojego mieszkania. Wszedłem do przedpokoju. Ściągając buty ruszyłem głębiej do środka. Wszedłem do całkiem dużego salonu otwartego na kuchnię, która była już dużo mniejsza.
W salonie ,przy ścianie obok drzwi ,miałem dużą komodę, a na niej adapter i pudło winyli. Przy oknie była kanapa, a po jej przeciwnej stronie (bliżej kuchni) był telewizor. Na środku pokoju był biały stolik, na którym razem z resztą (tj. Jamesem, Larsem i Jasonem) nabazgraliśmy wielkie logo naszego zespołu, a w okół niego mniejsze loga innych zespołów. Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj.
Siedzieliśmy sobie na kanapie, każdy ma już dziesiątego browara w ręce, z wyjątkiem Jamesa- on miał już siedemnaste. W powietrzu unosił się słodki zapach najmilszego narkotyku jaki dała matka natura. Marihuana... Ale bym sobie zapalił. Anyway... Co chwila któryś z nas rzucał jakimś sucharkiem typu: "Jakiej dziewczynie najlepiej wychodzi taniec? DANCE" (tu następowała wielka salwa śmiechu) albo "Przychodzi Jason do lekarza, a lekarz też Lars" itd. I nagle James mówi
"Metallica". My patrzymy na niego jak na debila.
" Metallica"- powtarza. "Metallica kurwa! Brakuje tytaj naszego jebanego zespołu"- krzyknął (czyt. ryknął) pokazując na mój stół. Razem z resztą popatrzyliśmy na siebie z nie małym zdziwieniem. Hetfieldowi często tak odpierdala po alkoholu, ale co on kurwa ma na myśli.
"No to, kurwa ,przynieś mi ten jebany marker!"- ryknął James. Posłusznie wstałem i wyciągnąłem z komody jakiś czarny pisak.
"Masz"-powiedziałem podając mu przedmiot.
Obserwowaliśmy zaciekawieni co on zrobi. A on zaczął bazgrać nasze logo na całym stole. Razem z chłopakami zdziwieni, ale jednocześnie rozbawieni, przyłączyliśmy się do przyjaciela.
Rysowaliśmy logo różnych zespołów np.: Black Sabbath, Van Halen, Faith no more, czy Diamond Head Na każdej z nóg podpisaliśmy się notatką z krótkim dopiskiem. Lars na przykład napisał "Ale mnie kurwa swędzą jaja!"
Poszedłem do czajnika i nastawiłem wodę na herbatę. Ostatnio zawsze ją piję. Powoli zaczynam ograniczać alkohol (ta, jasne) i myślę, że to jest mój odpowiednik tych wszystkich trunków.
Przeszedłem przez salon do sypialni, odłożyć swoja gitarę. Sypialnia była całkiem duża. Wcześniej na jej miejscu były dwa pokoje, ale wyburzyłem ścianę je dzielącą i tak oto mam dużą sypialnię.
Ściany pomalowałem na czarno z wyjątkiem tej ,na której jest okno, a pomiędzy nim półki z książkami. Tą ścianę pomalowałem na fioletowo.
Na środku pokoju, od frontu można zobaczyć moje łóżko. Po jego prawej stronie jest wielka, stara szafa, niczym z jakiegoś zajebistego horroru. Po całej podłodze walają się moje komiksy, a na kilku półkach można zobaczyć moje kolekcjonerskie figurki. Jestem z nich tak bardzo dumny.
____________________________________________
* "Jestem zmartwychwstaniem i życiem"
19 lip 2014
Prologue
Hejo!
Jestem Wiktoria i będę tutaj pisać opowiadanie o Metallice. Pisałam już wcześniej o Mecie ale stwierdziłam, że tamto opowiadanie jest beznadziejne.
Dlatego zapraszam na to opowiadanie. Mam nadzieję że się spodoba ;)
No i to opowiadanie fan fiction, więc może się nie zgadzać kilka rzeczy. I już w prologu zmieniłam jedną rzecz, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie ;)
Wiki
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i to opowiadanie fan fiction, więc może się nie zgadzać kilka rzeczy. I już w prologu zmieniłam jedną rzecz, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie ;)
Wiki
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Było chłodno. Wszędzie dużo śniegu, jednakże kiedy jechaliśmy na drodze nie było ślisko. Droga była czarna. Gdzieniegdzie był jakiś biały pasek śniegu jednak nie był on szkodliwy. Kilka milimetrów długości. Nic więcej. Graliśmy w karty o to który z nas będzie spał na najlepszym łóżku w tourbusie, który zwykle zajmował gitarzysta . Nie były to żadne luksusy jednak na to tylko było nas stać. Ja tam nie narzekam. Mi wystarczy miejsce do spania i ewentualnie jakiś alkohol. A i jeszcze trawka ,ale to zawsze mam przy sobie.
- Zobaczycie, że tym razem wygram! -krzyknął uradowany duńczyk.
- Zamknij się zgredzie!- odpowiedział z uśmiechem na twarzy gitarzysta.
- Nie rozwijaj się, kurwa!-krzyknął mały i pociągnął kartę ze stosiku. Teraz była moja kolej.
- Ok to sprawdzam-powiedziałem zaraz po tym jak pociągnąłem kolejna kartę.
Zobaczyłem niezadowolone miny u przyjaciół i uśmiechnąłem się chytrze. Pierwszy pokazał karty wokalista .
Miał trójkę. Następny w kolejce był kudłacz. Nie miał nic. Szczerze to zastanawiam się dlaczego nie spasował, ale on zawsze żyje w swoim własnym świecie. W sumie tak samo jak ja. I chyba za to go najbardziej lubię.
Następny byłem ja. Kiedy pokazałem karty, chłopaki nie byli w stanie uwierzyć. Poker królewski.
- Al..al..ale jak?-zapytał gitarzysta. W tym samym czasie duńczyk rzucił swoimi kartami o stół i wyszedł gdzieś. Wkurwił się. Prawdopodobnie poszedł po coś mocniejszego i po drodze coś rozwali. Nie myliłem się . Po chwili było słychać trzask szkła. Na pewno to była zwykła szklanka.
Popatrzyliśmy z chłopakami po sobie.
-Gratuluję-powiedział kudłacz i uścisnął mi dłoń, po czym udał się na kanapę i wyciągnął zza niej jakiś browar. Wokalista poszedł sprawdzić co ze zgredem. On po prostu nie potrafi przegrywać.
Ja natomiast postanowiłem skorzystać z okazji ,że ich nie ma i zapaliłem sobie trawkę. Podzieliłem się oczywiście z kudłaczem ,bo on tak samo jak ja uwielbiał dobry towar. Po jakiejś chwili odpłynałem jednak nie na długo ,bo po chwili poczułem jak ktoś mna potrząsa. To był gitarzysta ,który przyniósł mi browara.
-No to jestem w raju -powiedziałem sam do siebie i wziąłem spory łyk z puszki. Kiedy skończył mi się alkohol postanowiłem walnąć się na łóżko. Wystarczyła chwila i już zapadłem w głęboki sen.
Nagle obudziło mnie szamotanie autobusem. Nie wiedziałem co się dzieje i ile to będzie trwało. Słychać było hamowanie i przeklinanie kierowcy. To były ułamki sekund. Chwilę potem czułem coś jak stan nieważkości. Zawsze, ale to zawsze chciałem to poczuć. To było niesamowite! Trwało to jednak tylko kilka sekund. Po chwili usłyszałem coś jak" bum" i poczułem ból w... ciężko określić gdzie. Chyba wszędzie. Poczułem zimno na głowie, ale jednocześnie zaczęło mi być cieplej. I nagle nie czułem nic, kompletnie. Zawisłem miedzy światami, między dobrem ,a złem. Między sacrum a profanum. Nie wiedziałem co się dzieje. Czułem że teraz uwolnię się od tego główna na ziemi. Byłem nicością. Byłem niczym. Byłem sobą. Mogłem robić wszystko,no prawie wszystko co chciałem. Jednego nie mogłem robić. ŻYĆ
- Zobaczycie, że tym razem wygram! -krzyknął uradowany duńczyk.
- Zamknij się zgredzie!- odpowiedział z uśmiechem na twarzy gitarzysta.
- Nie rozwijaj się, kurwa!-krzyknął mały i pociągnął kartę ze stosiku. Teraz była moja kolej.
- Ok to sprawdzam-powiedziałem zaraz po tym jak pociągnąłem kolejna kartę.
Zobaczyłem niezadowolone miny u przyjaciół i uśmiechnąłem się chytrze. Pierwszy pokazał karty wokalista .
Miał trójkę. Następny w kolejce był kudłacz. Nie miał nic. Szczerze to zastanawiam się dlaczego nie spasował, ale on zawsze żyje w swoim własnym świecie. W sumie tak samo jak ja. I chyba za to go najbardziej lubię.
Następny byłem ja. Kiedy pokazałem karty, chłopaki nie byli w stanie uwierzyć. Poker królewski.
- Al..al..ale jak?-zapytał gitarzysta. W tym samym czasie duńczyk rzucił swoimi kartami o stół i wyszedł gdzieś. Wkurwił się. Prawdopodobnie poszedł po coś mocniejszego i po drodze coś rozwali. Nie myliłem się . Po chwili było słychać trzask szkła. Na pewno to była zwykła szklanka.
Popatrzyliśmy z chłopakami po sobie.
-Gratuluję-powiedział kudłacz i uścisnął mi dłoń, po czym udał się na kanapę i wyciągnął zza niej jakiś browar. Wokalista poszedł sprawdzić co ze zgredem. On po prostu nie potrafi przegrywać.
Ja natomiast postanowiłem skorzystać z okazji ,że ich nie ma i zapaliłem sobie trawkę. Podzieliłem się oczywiście z kudłaczem ,bo on tak samo jak ja uwielbiał dobry towar. Po jakiejś chwili odpłynałem jednak nie na długo ,bo po chwili poczułem jak ktoś mna potrząsa. To był gitarzysta ,który przyniósł mi browara.
-No to jestem w raju -powiedziałem sam do siebie i wziąłem spory łyk z puszki. Kiedy skończył mi się alkohol postanowiłem walnąć się na łóżko. Wystarczyła chwila i już zapadłem w głęboki sen.
Nagle obudziło mnie szamotanie autobusem. Nie wiedziałem co się dzieje i ile to będzie trwało. Słychać było hamowanie i przeklinanie kierowcy. To były ułamki sekund. Chwilę potem czułem coś jak stan nieważkości. Zawsze, ale to zawsze chciałem to poczuć. To było niesamowite! Trwało to jednak tylko kilka sekund. Po chwili usłyszałem coś jak" bum" i poczułem ból w... ciężko określić gdzie. Chyba wszędzie. Poczułem zimno na głowie, ale jednocześnie zaczęło mi być cieplej. I nagle nie czułem nic, kompletnie. Zawisłem miedzy światami, między dobrem ,a złem. Między sacrum a profanum. Nie wiedziałem co się dzieje. Czułem że teraz uwolnię się od tego główna na ziemi. Byłem nicością. Byłem niczym. Byłem sobą. Mogłem robić wszystko,no prawie wszystko co chciałem. Jednego nie mogłem robić. ŻYĆ
Subskrybuj:
Posty (Atom)